13 stycznia 2016
Wszystko dziś jest mobilne. A jak coś nie jest, to wstyd. Takie nastały czasy. W statystykach stron internetowych widać, że nawet i co trzeci użytkownik wchodzi na stronę z smarphone’a lub tablet’u. Wszyscy mają włączoną transmisję danych. Wszędzie jest WiFi. Nie chce się nam wyciągać przenośnego komputera z torby, bo wszystko można zobaczyć na telefonie. Aplikacji mobilnych jest mnóstwo. Większość nikomu niepotrzebnych.
W WizjaNet tworzymy jeden z najbardziej zaawansowanych dzienników elektronicznych – mobiDziennik. Od początku założeniem była mobilność, którą rozumiem nie jako stronę internetową dostosowaną do małych ekranów, tylko szybką, interaktywną aplikację na urządzenia mobilne. Niestety po kilku latach muszę stwierdzić, że ta mobilność trochę kuleje. Bardzo dobrze się sprawdza w zastosowaniach prostych i szybkich. W przypadku rozbudowanego systemu nie jest w stanie zastąpić wszystkich funkcji. I tak w rozwiązaniach mobilnych trzeba stosować pewne uproszczenia wynikające z ograniczenia wielkości ekranu. W szkołach, gdzie dziennik raczkuje i stosowany jest tylko do rejestracji obecności, ocen czy uwag, rozwiązanie mobilne się jeszcze sprawdza. W przypadku, gdy szkoła angażuje się na poważnie i zaczyna korzystać z wszystkich możliwości dużego systemu, to sprawa wygląda już całkiem inaczej. Aplikacja mobilna, choć i tak najbardziej rozbudowana jaka jest na rynku, daje zbyt małe możliwości w stosunku do pełnego systemu na dużym ekranie monitora.
W 2010 roku na konferencji Polskiego Towarzystwa Informatycznego w Szczyrku wygłaszałem referat pt „Mobilny Dziennik Elektroniczny„. Wtedy była to rewolucja. Powstała aplikacja mobilna dziennika elektronicznego, która pozwalała na bardzo wiele w stosunku do pełnej wersji systemu. Do dziś żadna firma na rynku nie zbudowała aplikacji, która pozwala na tak dużo. Wtedy możliwości te ograniczały również platformę mobilną do iOS ze względu na wysokie wymagania aplikacji. System stacjonarny przez 5 lat rozbudował się jednak na tyle, że dziś te funkcje, to kropla w morzu możliwości dziennika elektronicznego.
11 października 2013
W moim życiu w kwestii słuchania muzyki wreszcie nastąpił poważny przełom. Wreszcie czuję, że technologia mi służy a nie tylko komplikuje życie.
Zaczynałem od zbierania muzyki jak wszyscy na płytach CD. Było to bardzo kosztowne zajęcie jak na moje w tamtych czasach dochody. Zajęcie to niestety miało jeden tylko plus – mogłem sobie fizycznie zobaczyć i dotknąć tej kolekcji. Miało jednak wiele minusów. Otóż kupowałem tylko płyty, które uznawałem za muzykę ponadczasową i naprawdę świetną, czyli taką, którą zakładałem, że za rok czy dwa również chętnie przesłucham. Słuchanie muzyki w samochodzie i domu wymagało ciągłego przenoszenia tych płyt. Rysowanie płyt podczas użytkowania również powodowało problemy.
W końcu nadeszła era MP3. Strata jakości kompensowana była przez dużo większą wygodę. Można było płytę CD przenieść do MP3 i już można było słuchać w domu, w samochodzie czy na komputerze. Przez długi czas nie dało się kupować muzyki w ten sposób wygodnie, co również się skończyło. Dziś można kupić muzykę za rozsądne pieniądze. Od wielu lat korzystam np. z takiego serwisu jak Muzodajnia. Ale pojawił się kolejny problem – otóż zakupiona muzyka zaczęła zajmować duże objętości danych. Musiałem przesiąść się z telefonem na pojemność 32GB. Ciągłe kopiowanie gigabajtów do auta czy pracy zaczęło doprowadzać mnie do szału. Nie mam w zwyczaju kasowania muzyki, za którą zapłaciłem. Nie znikła wada słuchania muzyki na próbę, bo MP3 trzeba kupić nawet jeżeli przesłuchałem coś tylko raz.
No i pojawiły się czasy słuchania muzyki strumieniowej. Rozwiązań jest kilka do wyboru np. Wimp, Deezer czy ten który ja wybrałem czyli Spotify. Płaci się stały abonament i ma się dostęp do praktycznie całej muzyki. Nie ma się nic na własność, tylko płaci się za dostęp. Jest to świetne rozwiązanie do przesłuchiwania muzyki, gdzie nie ma żadnych dodatkowych kosztów. Mogę muzyki słuchać w domu, w pracy, na rowerze czy w samochodzie. Wydaje mi się, że to jest wreszcie to co mi się najbardziej podoba. No i mam całą muzykę wszędzie, nie zajmując przy tym cennej pojemności.
Alternatywne podejście dość tradycyjne prezentuje Apple. Ale stwierdziłem, że ten etap przeskakuję. Usługa iTunes Match polega w skrócie na tradycyjnym kupowaniu MP3 tylko przechowywaniu ich w chmurze. Czyli dalej mam swoją kolekcję płyt, lecz nie zajmują mi już dysku i telefonu. Jak coś chcę posłuchać, to się z chmury dociąga. Fajne, ale jak coś chcę przesłuchać na próbę to niestety muszę kupić a nie zawsze wiem czy warto. Wprowadzenie usługi iTunes radio w jakimś sensie zapewnia przeszukiwania nowej muzyki na próbę, ale jednak to nie jest to samo.
7 października 2013
Wygrzebałem gdzieś w zakamarkach komputera starą prezentację z roku 2010. Niestety było tylko jedno miejsce, gdzie ją pokazywałem (chyba) i w sumie się raczej zmarnowała.
Niestety jak ją przejrzałem na szybko, to te 3 lata dużo zmieniło i niestety jest już trochę nieaktualna. Teraz od wersji iOS7 Apple zmieniło filozofie pracy aplikacji w tle, wg mnie zdecydowanie na gorsze. Teoretycznie daje to dużo większe możliwości dla aplikacji, ale niestety pozwala im działać w pełnym wymiarze w tle, co powoduje szybkie rozładowywanie baterii i w efekcie tą funkcje najczęściej się wyłącza.
Zaszły również zmiany w samym programowaniu w języku Objective C. Najtrudniejsza rzecz związana z zarządzaniem pamięcią została bardzo uproszczona. No nie jest to jeszcze to co w Javie, ale już bardzo blisko.
Zapraszam mimo tego do obejrzenia jako Wstęp do programowania na iOS. Możliwe, że kiedyś jeszcze ją uaktualnię.
27 stycznia 2013
Od wielu lat mocno kibicuje nowym ciekawym projektom i trzymam za nie kciuki, żeby udało się im znaleźć pomysł na zarabianie pieniędzy, bo każda robota za darmo na dłuższy dystans z założenia jest marna. Waze jest dostępne jako aplikacja na iPhony oraz Androidy. W przeglądarce można edytować mapy i przeglądać swoje trasy. Można dodawać nowe ulice czy zmieniać ich nazwy.
Od wielu miesięcy korzystam z WAZE i uważam to za wspaniałe rozwiązanie do darmowej nawigacji, ale przede wszystkim do społecznościowej komunikacji na drodze. Wszelkie utrudnienia, wypadki czy policjantów użytkownicy mogą zgłaszać, co innym pozwala na lepszy obraz tego co się dzieje na trasie. Bardzo fajną funkcją jest wykrywanie spowolnień na drodze, które są rozgłaszane oraz nawigacja może je wykorzystywać w znajdywaniu najszybszych tras.
Jedyną wadą całego projektu jest mała liczba użytkowników. Wśród moich znajomych aktywnie jeździ tylko kilku. W moim regionie miasta w sumie jest kilkunastu aktywnych użytkowników. To jednak zdecydowanie za mało, żeby wszystkie zalety działały.
31 marca 2012
Bardzo dużo się ostatnio mówi o wykorzystaniu tabletów w oświacie. Oczywiście często na tych rozmowach się kończy. W dość tradycyjnych głowach bariera mentalna pomiędzy komputerem a tabletem jest jeszcze nadal ogromna. W szkole netbooki i notebooki niestety sprawdzają się tak jak komputery stacjonarne. Wszystko świetnie jeżeli komputer nie musi być bardzo mobilny. Jednak konieczność mobilności w szkole jest zwykle bardzo duża. Nauczyciel chcący mieć komputer na każdej swojej lekcji dość często musi z lekcji na lekcję pakować go razem z kablami, przedłużaczami itp. Tablet może dużo tutaj zmienić. Musi tylko spełniać kilka wymogów, z których najważniejszym jest praca na baterii cały dzień.
A po co nauczycielowi komputer lub tablet na lekcji?
Multimedialna lekcja to najczęściej przedstawiane zastosowanie. Niestety do dobrej multimedialnej lekcji trzeba się długo przygotowywać, a trwa ona tylko 45 minut. Zatem takich dobrych lekcji na razie nie ma i nie będzie zbyt wiele. Tradycyjne metody są na razie dużo bardziej praktyczne. Najlepszym zastosowaniem dla komputera lub tabletu na lekcji jest dziennik elektroniczny. Rozumiem tu oczywiście rozwiązanie, które całkowicie zastępuje dziennik papierowy. Nauczyciel prowadzi wtedy kompletną dokumentację na komputerze i wszystko działa tak, jak należy.
Wdrożenie dziennika elektronicznego równolegle z tradycyjnym nie ma żadnego sensu! Nikomu to nie służy. Nauczycielom dokłada pracy. Rodzice bardzo często za niemałe pieniądze mają dostęp do ocen bez opisu za co dziecko je otrzymało, a ponadto wpisywanych z dużym opóźnieniem. W praktyce nic to nie daje.
Nasza aplikacja na iPody/iPhony posiada swojego brata na iPada. Na dowolnym tablecie, również z Androidem, dziennik można obsługiwać poprzez przeglądarkę internetową. Wymaga to oczywiście łączności z Internetem. Praca na serwerze w trybie online ma bardzo wiele dodatkowych zalet. W praktyce bardzo często tablety nie są w zasięgu sieci internet i nie posiadają modułu 3G. Wtedy idealnie sprawdza się właśnie nasze rozwiązanie – wbudowana aplikacja dziennika elektronicznego na iPada. Jest to wersja aplikacji całkowicie offline podobnie jak na urządzeniach iPod. Oznacza to, że nauczyciel, biorąc tablet na lekcje, nie musi w klasie mieć dostępu do Internetu. W dowolnym czasie ma w dzienniku szybki dostęp do informacji związanych z prowadzeniem lekcji. Aplikacja współpracuje tylko i wyłącznie z MobiDziennikiem – Systemem Elektronicznego Dziennika.
W szczególności nauczyciel, będąc poza siecią Internet, ma dostęp do następujących funkcji:
- Podgląd swoich lekcji (plan lekcji, historia tematów, historia obecności)
- Rejestracja tematów lekcji
- Rejestracja obecności
- Rejestracji lekcji poza planowych np. zastępstwa
- Odwoływanie lekcji
- Wprowadzanie ocen wraz z opisami
- Definiowanie opisów kolumn ocen
- Rejestracja informacji o zachowaniu uczniów
- Podgląd zapowiedzi sprawdzianów innych nauczycieli
- Rejestracja zapowiedzi sprawdzianów
Jest to pierwsza aplikacja do kompleksowego prowadzenia dziennika elektronicznego na tablet.